środa, 24 grudnia 2014

O tym, jak Matka Boża chciała z nami zamieszkać ale Jej nie pozwolono ...

Muszę napisać o pewnym przykrym wydarzeniu, które nas dziś spotkało ...

Ale zanim o tym, najpierw kilka słów na temat naszych tegorocznych rorat.
Nim się zaczęły, pełna  byłam obaw, czy damy radę wstawać, czy dzieci nie będą marudzić z rana i jak będziemy funkcjonować w ciągu dnia przy tak wczesnym wstawaniu (normalnie zaczynamy dzień ok. 8).
I cóż? I okazało się, że najbardziej zaskoczyło mnie moje starsze, pięcioletnie dziecko. Nigdy bym bowiem nie przypuszczała, że na pytanie  (zadane o 6.10) o to, czy idziemy na roraty, Ania będzie zrywać się z łóżka, ubierać bez żadnego marudzenia, a jedynym przedmiotem fochów będzie to, że uszykowałam jej nie takie ubranka, jak chciała. Dodam tylko, że nigdy nie zdarzyło się, by z takim entuzjazmem zrywała się do przedszkola (do którego przeważnie z wielkim trudem wpadamy ok. godziny 8.15).
O wiele większy ambaras był z 2,5-letnią Zosią. Maluch zazwyczaj budził się w momencie, gdy byłyśmy już z Anią gotowe do wyjścia. Wtedy musiałam ją tylko namówić do wysiusiania, sprawnie ubrać i władować do wózka. Procedura ta kończyła się przeważnie powodzeniem i wkroczeniem w progi kościoła mniej więcej równo z księdzem.
Pewnym wyróżnieniem i nagrodą za nasz trud stała się figura Matki Bożej, którą Ania wylosowała 8 grudnia – dla mnie radość tym większa, że stało się to właśnie w święto Maryi. Figura przebywała u nas całą dobę, po czym należało dostarczyć ją z powrotem, by inne dziecko mogło ją na jeden dzień przygarnąć.
W noc po wylosowaniu figurki prawie nie spałam, gdyż bałam się, że zaśpimy i figurka nie zdąży wrócić o czasie na swe miejsce na ołtarzu ;-)









Wstawałyśmy więc dzielnie, aż do soboty przed ostatnią niedzielą Adwentu. Potem dzieci się pochorowały, i to porządnie: zapalenie ucha i zapalenie oskrzeli, więc mimo szczerych chęci i błagań Ani, nie mogłyśmy już pójść na roraty.

A co takiego wydarzyło się dziś?
Ano dziś był ten szczególny moment - ostatnie roraty, na których losowano figurę Matki Bożej - od dziś miała ona zamieszkać na stałe u dziecka, które ją wylosuje. Losowano z karteczek, które składane były przez cały okres Adwentu. Nie wiem tylko po co, gdyż ksiądz zaznaczył, że dostanie ją tylko to dziecko, które było dziś obecne. Moje dzieci nie mogły być - był ich dziadek, stąd wiem, co się działo. A co się działo? Otóż figurkę wylosowała nasza mała Zosia, lecz nie dostała jej, ponieważ jest chora ... wylosowano inne dziecko, któremu bardziej zdrowie dopisało.
Oczywiście nie powiedziałam o tym dzieciom, gdyż płakałyby co najmniej przez tydzień. Ale jest mi naprawdę bardzo, bardzo przykro ...
Maryja chciała przyjść do najmniejszego ze swych dzieci, wybrała sobie Zosię, ale ksiądz zdecydował inaczej ...


Życzę wszystkim błogosławionych Świąt Narodzenia Pańskiego 
(i bardziej radosnych, niż moje)

niedziela, 21 grudnia 2014

nasza szopka

Chciałabym pochwalić się naszą pierwszą własnoręcznie wykonaną szopką.
Powstała ona z rolek po papierze, kolorowej bibuły, kartonu, wycinanek etc.
Ania z wielkim zapałem tworzyła kolejne postaci, więc szopka nieco nam się rozrosła ;-)

A oto i ona w całej swej okazałości:




A teraz zbliżenie na Świętą Rodzinę:


Pasterze ze swą trzódką:






Trzej królowie z podarunkami:





Anioł duży:





Aniołek mały (jeszcze nie zna tekstu wszystkich pieśni, dlatego musi śpiewać z książeczki):





Nie mogło zabraknąć też kotków:





i ptaszków:





I jeszcze raz rzut oka na Świętą Rodzinę, tym razem z perspektywy Trzech Mędrców:



Pochwalę się jeszcze, iż szopka Ani zajęła I miejsce w Dekanalnym Konkursie Szopek   Bożonarodzeniowych w kategorii przedszkolaków i podziwiać ją można (wśród wielu innych wspaniałych szopek) w kościele p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lublinie.


środa, 17 grudnia 2014

Świąteczne pierniczki

Żeby nie było, że tylko ciągle coś wycinamy i kleimy - tym razem coś kulinarnego i świątecznego zarazem - lukrowane pierniczki.
Przepis znalazłam tutaj , z tym że dodałam nieco więcej miodu, gdyż trudno było zagnieść ciasto. Przy okazji cały dom utytłałyśmy w mące, ale koniec końców pierniczki udało się upiec.
Najlepsza zabawa zaczęła się oczywiście dopiero po upieczeniu: lukrowanie, posypywanie, ozdabianie cukrowymi pisakami. Zabawa bardzo przednia ;-)



Tylko mam takie niejasne przeczucie, że nasze pierniczki nie doczekają świąt ...

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Bożonarodzeniowe kartki

W tym roku postawiłam na kartki ręcznie robione. Zaczęłyśmy je robić z Anią już sporo wcześniej, by zdążyć "wyprodukować" odpowiednią ich ilość (a i tak kilka jeszcze przydałoby się dorobić ;-)
Ponieważ uważam, iż sporo jest wokół nas komercji i pomijania tego, co w świętach Bożego Narodzenia powinno być najbardziej istotne, chciałam, by nasze własnoręcznie robione kartki przypominały o narodzeniu Pana, nie o choinkach, bombkach, prezentach czy Mikołaju (choć przyznam, że takie motywy byłyby dużo prostsze do wykonania).

I tak oto powstało kilka wzorów kartek robionych różnymi technikami:

1. Kartki malowane (kredkami, farbą w sprayu) za pomocą wyciętego szablonu.







2. Kartka z elementami wyciętymi z białego papieru ściernego pokolorowanego kredkami świecowymi ( z szablonu użytego wcześniej przy robieniu lampionu adwentowego).





3. Kartka robiona techniką płaskiego origami z kółek.



4. Kartka z wykorzystaniem obrazka i kawałka tektury.





I to by było na tyle. Teraz tylko zostaje napisanie życzeń i wycieczka na pocztę ;-)


Ps.
A jeśli ktoś miałby ochotę na którąś karteczkę, to poproszę o adres ;-)

piątek, 12 grudnia 2014

Anielskie ozdoby ;-)

Dziś tak króciutko (ponieważ cały czas muszę korzystać z uprzejmości Pana męża i z jego komputera) o naszych aniołkach, które stworzyłyśmy z papieru i piłeczek pingpongowych.

Potrzebne nam były:
- kalka techniczna;
- piłeczka pingpongowa (równie dobrze może być także styropianowa);
- kawałek nitki, wykałaczka, trochę włóczki, flamastry, nożyczki, klej.
Rady odnośnie korpusu aniołka zaczerpnęłam stąd, z  tą tylko różnicą, że główkę zamocowałam nabijając ją na wykałaczkę wklejoną w środek sukieneczki. Dorobiłam jeszcze włosy własnego pomysłu, i tak oto powstał i dynda sobie teraz pod kuchennym sufitem ;-)



A to z kolei aniołek wykonany przez moją córcię - z ozdobnego papieru i pokolorowanej przez nią kartki (pomoc potrzebna była właściwie tylko przy mocowaniu głowy i przyklejaniu włosów):




A ponieważ znalazłam w sieci taki oto wzór i nie mogłam się oprzeć pokusie wycięcia takiego aniołka, powstał jeszcze ten:



niedziela, 30 listopada 2014

Lampion adwentowy

Jutro pierwsza Msza Roratnia. W naszym kościele odprawia się ona o godzinie 6. 30, i przyznam, że z lekką zazdrością spoglądam na parafie, gdzie roraty mają miejsce w godzinach wieczornych ;-)
No ale z samego założenie jest to przecież pierwsza msza o wschodzie słońca, więc w zasadzie nie mam do nikogo pretensji ;-)
Póki co plan jest taki, że bladym świtem (jakim świtem? toż to jeszcze czarna noc będzie!) zrywamy się z Anią, zostawiamy śpiącą Zosię (spokojnie - tatuś śpi w pokoju obok, w razie czego nasza rozsądna Zosia go sobie obudzi) i biegniemy na roraty (ponieważ mamy do kościoła jakieś pół minutki spacerkiem, więc pobudka o 6.15 powinna wystarczyć).

Motywacją wielką są obrazki, które mają być rozdawane w kościele (a kto ma dziecko w wieku przedszkolnym, ten wie doskonale, że za naklejkę dziecko da się sprzedać) oraz figurka Matki Bożej, która codziennie ma być zabierana przez wylosowane dziecko, a w ostatni dzień ma znaleźć swojego właściciela już na stałe (nawet nie chcę myśleć, co będzie, jeśli mój przedszkolak ani razu nie wylosuje figurki).
Ponieważ jednak plan jest i tak bardzo ambitny, jak na nasze warunki "psychofizyczne";-), postanowiłam wykonać jeszcze jeden motywator zewnętrzny - lampion.

Przyznam, że wykonanie go nie jest bardzo łatwe, ani szybkie. Trzeba zarezerwować sobie na to trochę czasu, najlepiej wieczorem, gdy dzieci, zwłaszcza te młodsze, już śpią. Jeśli bowiem chcemy, by lampion był dość solidny, musimy wykonać go z mocnej tektury, a z obróbką takiego materiału dziecko w wieku przedszkolnym nie poradzi sobie. Może jednak pomóc w podklejaniu bibułki i wybieraniu szablonów do wycięcia, czy kolorów poszczególnych elementów.

Do wykonania lampionu potrzebowałam:
- dość gruby papier (jednak nie aż tak gruby, by nie dało się go ciąć);
- kolorowe bibułki;
- nożyczki, nożyk do cięcia tapet, dobry klej;
- tasiemka lub sznurek do wykonania uchwytu;
- przemyślane oświetlenie - ja zastosowałam ledową, stojącą lampkę z włącznikiem u góry, dlatego też wymiary lampionu dostosowałam do wysokości tej lampki. Równie dobrze może być to jednak instalacja z bateryjki i żaróweczki, czy nawet lampka rowerowa, jednak zawsze musimy przemyśleć to przed rozpoczęciem pracy, by wiedzieć, gdzie umieścimy włącznik, i w jaki sposób zamocujemy całe oświetlenie.

Najpierw dokładnie wymierzyłam, narysowałam i wycięłam cały szablon (ponieważ nie miałam wystarczająco dużego kartonu, by szablon zmieścił się na nim w całości, podzieliłam go na kawałki, które potem skleiłam ze sobą):



Następnie spryskałam szablon złotą farbą w sprayu i podkleiłyśmy go z Anią kolorowymi bibułkami:





Potem zostało już tylko zamocowanie oświetlenia i sklejenie wszystkich ścianek. W daszku zrobiłam jeszcze wycięcie na włącznik lampki, dzięki czemu lampionowy domek zyskał swój "komin" oraz przykleiłam tasiemkę, by było za co trzymać lampion.
A oto rezultat mojej pracy (przy pomocy przedszkolaka oczywiście):







I jeszcze w wydaniu "nocnym":






Wszystkim "roratowiczom" wiele sił przy wstawaniu życzę oraz radości z udziału w porannej Eucharystii i przezwyciężania własnych słabości !


Wieniec adwentowy

Dziś pierwszy dzień Adwentu, więc i pierwsze adwentowe zadanie, którym było wykonanie wieńca adwentowego.
Ania z wielkim zaangażowaniem podeszła do zadania, co jak sądzę, pozwoliło jej bardziej uświadomić sobie, czym jest Adwent, i po co właściwie te wszystkie przygotowania.

Kilka świerkowych gałązek z ogródka, cztery czerwone świece, kawałek drucika, wstążeczka i oto nasz skromniutki wieniec gotowy: 






W wielu sklepach widziałam też do kupienia gotowe wieńce ze sztucznych gałązek, tak więc nawet gdy nie mamy dostępu do żywych gałązek, zrobienie takiego wieńca nie powinno nastręczać większych trudności, a z pewnością będzie to wielka frajda dla dzieci, zwłaszcza jeśli pozwolimy im na samodzielne zapalanie kolejnych adwentowych świec.

czwartek, 27 listopada 2014

adwentowy kalendarz

Dawno mnie tu nie było, ale to nie dlatego, bym o blogu zapomniała, czy go niecnie porzuciła ;-) 
Najpierw było chorowanie (padł każdy po kolei), a później padł mój sprzęt - internet poszedł i nie wrócił, gniazda usb przestały widzieć cokolwiek, i tym sposobem zostałam pozbawiona kontaktu ze światem ;-(
Póki co muszę więc korzystać z uprzejmości pana męża i z jego komputera, który zresztą bywa równie kapryśny ...
Skoro więc już dostąpiłam tego przywileju i chwilowej władzy nad klawiaturą, wrzucam, co mogę (a co, nie mogę? ;-)

Adwent tuż, tuż, przygotowałyśmy więc z córciami kalendarz adwentowy. Ze względu na szczególne skłonności młodszego dziecka do brania wszystkiego we własne łapki (nie zawsze czyste i delikatne) oraz szczególny brak cierpliwości dziecka starszego, nasz kalendarz musiał charakteryzować się przede wszystkim brakiem bezpośredniego dostępu do niego. Dlatego też zawisł wysoko pod sufitem. 
Jego wykonanie jest tak proste, że poradzi z tym sobie każdy przedszkolak (pomoc potrzebna będzie co najwyżej przy wieszaniu go;-). 

Potrzebna jest:
 - taka ilość pudełek od zapałek, ile dni liczy sobie adwent;
 - kolorowy papier;
 - tasiemki;


 - klej, nożyczki.
Pudełka oklejamy kolorowym papierem, od spodu (jeśli chcemy umieścić go nad naszymi głowami ), bądź z jakiejś innej strony (gdy zaplanowaliśmy sobie dla niego inne miejsce) piszemy kolejne liczby adwentowych dni, przewiązujemy tasiemką, wieszamy, gdzie sobie wymyśliliśmy, i oto nasz kalendarz może spokojnie czekać na zapełnienie go adwentowymi zadaniami.



U nas znajdą się m. in. zadania takie, jak: przygotowanie świątecznych kartek, robienie szopki, pieczenie pierniczków, przygotowanie ozdób choinkowych, świątecznych dekoracji domu, modlitwa różańcowa czy "porządne porządki". Celowo na razie nie wkładałam jeszcze kartek z zadaniami, gdyż będą one uzależnione od różnych okoliczności.

Życzę więc wszystkim owocnego czasu radosnego oczekiwania na przyjście Pana!

niedziela, 2 listopada 2014

Jak pomóc tym, którzy odeszli ...

Dziś temat raczej dla dorosłych. Choć, czy ja wiem ?... Przecież w pomoc duszom cierpiącym w czyśćcu można jak najbardziej włączyć również dzieci. Trzeba tylko we właściwy sposób przekazać im treści naszej wiary dotyczące śmierci, czyśćca, piekła i nieba. 
W jaki sposób to zrobić? Myślę, że nie ma gotowej recepty, gdyż każde dziecko jest inne i tak naprawdę tylko rodzic wie, jak to zrobić najlepiej.
Jednak z całą pewnością powinien być to przekaz:
- dostosowany do wieku dziecka (inaczej będziemy rozmawiać z przedszkolakiem, inaczej z licealistą);
- raczej odpowiadać na pytania dziecka, niż je wyprzedzać (swymi pytaniami dziecko pokazuje, na ile gotowe jest rozmawiać na dany temat);
- prawdziwy (dziecko nie zasługuje na to, by je okłamywać);
- ze starannie dobranymi słowami, o których wiemy, że dziecko zrozumie je właściwie (np. słysząc, że ktoś "zasnął" dziecko, zwłaszcza młodsze, zrozumie je dokładnie tak - ktoś zasnął, to się obudzi, a skoro się nie obudził, to może i ja się nie obudzę, gdy zasnę?);
- spokojnie i bez lęku (dziecko wyczuje nasz strach);
- poważnie, ale również optymistycznie (wszak Chrystus pokonał śmierć, a Bóg Ojciec dla każdego z nas ma przygotowane miejsce :-)

No a teraz do rzeczy, bo właściwie o czymś innym chciałam napisać;-)
Mianowicie o pewnych książeczkach, które mogą być dla nas pomocą w niesieniu pomocy zmarłym, a także w nieustannym przypominaniu nam, że życie nie kończy się wraz z kresem życia doczesnego.
Jest to seria niewielkich książeczek z Edycji Świętego Pawła, autorstwa Sióstr ze  Zgromadzenia Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych - s. Anny Czajkowskiej i s. Ireny Złotkowskiej (zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa, z czego jestem bardzo dumna ;-)



1. "Jak pomagać duszom czyśćcowym? Modlitwa"
2. "Jak pomagać duszom czyśćcowym? Odpusty"
3. "Jak pomagać duszom czyśćcowym?" Post i jałmużna"
Te trzy książeczki dają nam odpowiedź na pytanie, w jaki sposób, bardzo konkretnie, możemy pomóc zmarłym: jakie znaczenie ma tu modlitwa, Eucharystia, nabożeństwa prywatne, czym są odpusty, czym jest skarbiec zasług, jakie są akty, hymny i modlitwy obdarzone odpustem, czym dla zmarłych jest post i modlitwa.

4. "Czas rozstania. Chrześcijańskie przeżywanie żałoby" to opracowanie będące podpowiedzią skierowaną do tych, którzy próbują zmierzyć się z cierpieniem po śmierci bliskiej osoby.

5. "Światłość wiekuista niechaj im świeci. Modlitewne czuwanie przy zmarłym" to wybór modlitw mogący stanowić pomoc dla osób i wspólnot praktykujących zwyczaj czuwania przy zmarłym w domu czy kaplicy cmentarnej.

6. " Nowenna za zmarłych cierpiących w czyśćcu"
7. "Różaniec za zmarłych cierpiących w czyśćcu"
To konkretne rozważania i modlitwy w intencji dusz cierpiących w czyśćcu.

8. " W kręgu wieczności. Śmierć, sąd Boży, niebo, piekło, czyściec" to opracowanie oparte na Piśmie Świętym, Katechizmie Kościoła Katolickiego, pismach i doświadczeniach mistyków, przybliżające zagadnienia śmierci, sądu Bożego, nieba, piekła oraz czyśćca.

Wszystkie te książeczki są niewielkiego formatu, dlatego też łatwo zmieścić je w torebce (wersja dla pań;-) czy w kieszeni (wersja dla panów;-) i nosić przy sobie, by na przykład w drodze do pracy wstąpić do kościoła i pomodlić się za tych, którym ta modlitwa jest tak bardzo potrzebna.

Chciałabym wspomnieć o jeszcze jednej pozycji autorstwa s. Anny Czajkowskiej  i s. Ireny Złotkowskiej:
"W służbie zmarłym cierpiącym w czyśćcu. Powołanie i misja Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych".

To książka napisana z okazji 125 rocznicy powstania Zgromadzenia, ukazująca istotne treści charakteryzujące powołanie i misję Sióstr Wspomożycielek oraz niektóre zagadnienia dotyczące śmierci i życia wiecznego, jak również zbiór modlitw i nabożeństw za zmarłych cierpiących w czyśćcu.

Ze swej strony serdecznie zachęcam do zapoznania się z charyzmatem zgromadzenia, zarówno poprzez lekturę książki, jak i strony internetowej: http://www.wspomozycielki.pl/
a dodam jeszcze, że każdy z nas może również włączyć się w pomoc duszom czyśćcowym poprzez Apostolstwo Pomocy Duszom Czyśćcowym.

Przecież większość z nas, prędzej czy później, będzie również potrzebowała tego wsparcia ze strony tych, którzy pozostaną na ziemi ... (ja będę potrzebowała tego wsparcia szczególnie). Pomóżmy więc, póki możemy!



                                     Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, 
                                     a światłość wiekuista niechaj im świeci. 
                                       Niech odpoczywają w pokoju. Amen.



 EDIT:

W 2015 roku, nakładem Edycji Świętego Pawła, ukazała się kolejna, niezwykle wartościowa pozycja autorstwa ss. Anny Czajkowskiej oraz Ireny Złotkowskiej WDC, zatytułowana "Aby mieli życie wieczne ... Modlitwy za zmarłych".

 
Ta, stosunkowo niewielka objętościowo książeczka, może stać się bardzo wielką pomocą dla osób, którym nieobojętna jest pomoc duszom czyśćcowym. Można przeczytać tam m.in. o formach pomagania zmarłym cierpiącym w czyśćcu oraz o tym, jak uczynić listopad darem dla zmarłych. To również zbiór prywatnych nabożeństw, który pomoże nam pospieszyć z pomocą tym, którzy tak bardzo tej pomocy od nas potrzebują ...
 

sobota, 1 listopada 2014

Zamiast Halloween - "Cudowna przemiana"

Jakiś czas temu miałam przyjemność wygrać w konkursie Radia Chrześcijanin, książkę dla dzieci autorstwa Magdy Grabowskiej pt. "Cudowna przemiana" (Wydawnictwo Vocatio). Książka ma Imprimatur Kurii Metropolitalnej Warszawskiej.


Przyznam, że sam tytuł nieco mnie niepokoił, dlatego też, nim pokazałam książkę dzieciom, najpierw sama się z nią zapoznałam. I cóż mogę powiedzieć?
Otóż książka jest naprawdę niesamowita, i wydaje mi się, że nie tylko dla dzieci. Co jest w niej takiego niesamowitego? Przede wszystkim to, że o najtrudniejszych aspektach naszej wiary opowiada w sposób bardzo przystępny, obrazowy, alegoryczny, a zarazem zrozumiały. Jest to bowiem opowieść o życiu, ale nie tylko o tym życiu tu, na ziemi, lecz przede wszystkim o tym życiu, do którego każdy z nas jest powołany - o życiu wiecznym w radości Boga Ojca. To również opowieść o ufności Temu, który jest Prawdą i o wielkiej Jego miłości, która tylko czeka na nasz jeden malutki gest pozwalający Mu zaopiekować się nami. To też opowieść o kłamstwie, które przyobleka się w kuszące propozycje, byle tylko wyprowadzić nas na manowce i pozbawić życia w wieczności. To opowieść o przejściu z życia doczesnego do życia wiecznego, a więc o tym, co wielu z nas, dorosłych, napawa lękiem, który nie pozwala na szczerą rozmowę z dzieckiem na ten, jakże ważny, temat.
Książka Magdy Grabowskiej może więc być wielką pomocą dla rodziców oraz dobrym początkiem do rozmowy z dziećmi, szczególnie teraz, w czasie zadumy nad grobami najbliższych.
Napisana jest językiem prostym, zrozumiałym już dla przedszkolaka. Jest to jedna z niewielu książek, którą moje dziecko słucha z niezwykłą uwagą od początku do końca, mimo tego, że jak na jedno "posiedzenie" jest to książka dość długa dla małego dziecka (liczy 32 strony), żadne jednak dzielenie jej na części nie wchodzi u nas w grę - jest po prostu tak wciągająca (i to nawet czytana po raz dwudziesty dziewiąty ;-) Do tego ma przepiękną szatę graficzną - strony są w całości w kolorze, z barwnymi ilustracjami, którymi zachwycają się zarówno moja pięciolatka, jak i dwulatka (a i starsze dziecko z pewnością będzie oczarowane).
Podsumowując: zdecydowanie polecam!
Zarówno tym rodzicom, którzy ze swym dzieckiem odbyli już niejedną poważną rozmowę, jak i tym, którzy zupełnie nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Tym, których wiara jest niezachwiana, jak i tym, którym trudno przyjąć niektóre prawdy wiary. Starszym i młodszym. Tym, którzy wiedzą, jak wyjaśnić dziecku, dlaczego halloween nie jest niczym dobrym, jak i tym, którzy mają z tym trudności ...
Celowo nie zdradzam nic z treści książki, gdyż mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po nią (w razie czego z przyjemnością wypożyczymy nasz egzemplarz ;-)
Książkę można również nabyć w Tolle

A dla zachęty przedstawiam pracę wykonaną przez moje dziecko, która to praca została zainspirowana lekturą tejże książeczki.


Motyl ukryty w kokonie

Oto jak powstawał:
Potrzebne materiały: rolka od papieru, kolorowe bibułki, kolorowy papier etc., nożyczki, klej.

Najpierw z papieru robimy rolkę nieco mniejszą niż otwór rolki od papieru.


Następnie wycinamy skrzydła wielkością odpowiadające zrobionej rolce.


Przyozdabiamy skrzydła tak, jak podpowiada nam wyobraźnia.


Doklejamy tułów z rolki, przyczepiamy oczy i co tam jeszcze chcemy.


Chowamy naszego motylka w kokonie z rolki.


I oto nasz motyl wyfruwający z kokonu:


A dlaczego właśnie motyl, i to w dodatku w kokonie?
 Tego dowie się ten, kto sięgnie po książeczkę ;-)

sobota, 25 października 2014

Misyjnie

Dobiegający już końca Tydzień Misyjny nie pozwolił nam zapomnieć o tych, którzy głoszą Dobrą Nowinę zarówno na krańcach świata, w krajach zupełnie nam nieznanych, jak i całkiem blisko nas, tuż za naszą wschodnią granicą.
Ponieważ moja córcia już od jakiegoś czasu męczyła mnie o "kolorowy różaniec", pomyślałam więc, że to dobry czas, by taki właśnie różaniec jej podarować. Przy okazji pooglądałyśmy nieco mapę świata (globusa niestety nie posiadamy), odszukując rejony odpowiadające poszczególnym kolorom paciorków.
Przeniosłyśmy się też daleko, daleko, za ocean, by przez chwilę poczuć się jak w indiańskiej wiosce, do której przybyć ma misjonarz ;-) 


A jak zrobić taki pióropusz?

Otóż do wykonania indiańskiego pióropusza potrzebne są jedynie:
kawałek tektury, gazety, nożyczki, klej.


Wykonanie:
Z tektury lub bloku technicznego wycinamy pasek, który po sklejeniu końców będzie stanowił opaskę na głowę i bazę naszego pióropusza.
Wycinamy z tektury paski o szerokości około 1-2 cm, i długości takiej, jakiej chcemy, by były pióra.



Następnie z gazet wycinamy kształt piór, długością dopasowany do naszych tekturowych pasków, po czym przyklejamy je tak, by paski tekturowe znalazły się pośrodku gazetowego piórka. Nacinamy gazety po obydwu stronach.






Przyklejamy nasze pióra do opaski. Do boków doklejamy wiszące, długie paski gazetowe, i nasz pióropusz jest już gotowy.
Pozostaje jeszcze tylko zbudować wigwam i świetnie się bawić, nie zapominając o obsadzeniu taty w roli misjonarza oraz o nadaniu małym indianom odpowiednich imion (u nas były  to: Straszliwy Gołąbek i Nieustraszony Gróbelek - urocza odmiana "wróbelka" w wykonaniu 2-letniej Zosi;-)


 A na zakończenie pobytu wśród indiańskich plemion proponuję modlitwę za misjonarzy:


Kiedy jest gorąco i kiedy jest zimno, kiedy wieje wiatr i pada deszcz misjonarze uczą o Tobie - Panie Jezu - wszystkich nie znających Ciebie.
Uczą dzieci z Afryki, Azji, Ameryki i z tylu innych miejsc na mapie świata. Proszę Cię, by nie tęsknili za domem, aby byli odważni, gdy nadchodzi niebezpieczeństwo i oddani Tobie w pracy i służbie.
Proszę, aby ludzie ich wspierali swymi modlitwami i ofiarami, aby misjonarze mieli czas na pisanie listów, aby chrzcili i uczyli zawsze dużo dzieci. Niech nie psują się im samochody, gdy jadą do wiosek modlić się z ludźmi i niech tubylcy pomogą im w budowie kościołów, szkół, dróg i szpitali. Woda, owoce, ryż, kukurydza i banany, niech zawsze będą w obfitości tam, gdzie ludzie gromadzą się, aby słuchać, co mówią misjonarze o Tobie Panie. 
Ty wiesz, Panie Jezu, jak trudno jest być misjonarzem, chodzić po drogach i nie mieć na stałe domu. Wiesz jak trudno mówić o Bogu, gdy się jest zmęczonym i grzeje gorące słońce. Bardzo Cię proszę, pomóż misjonarzom w głoszeniu Ciebie i Twego Królestwa na ziemi. Niech wszyscy ludzie pomagają im w głoszeniu Twojej chwały i modlą się za nich. Spraw, aby nie zabrakło misjonarzy.

(Fragmenty "Modlitewnika dla dzieci" pod redakcją. Gabrieli Pindur)

sobota, 18 października 2014

Małpiszonek :-)

Jakiś czas temu ...
podarły mi się skarpetki ;-) i w ramach "recyklingowania" postanowiłam zrobić z nich coś.
A oto co mi z tego wyszło:







Dzieciom małpiszonek bardzo przypadł do gustu, a ja miałam okazję się przekonać, że niestety mój stary Łucznik kiepsko sobie radzi ze skarpetkami ;-(
Przy okazji bardzo dziękuję   http://sarfinger.pinger.pl/ za pomocne wskazówki i inspiracje.
Tak więc pozdrawiamy z małpiego gaju!

czwartek, 16 października 2014

16 października ...
rok 1978 - całą Polskę ogarnia nieopisana radość, euforia, zachwyt i szczęście przemieszane z niedowierzaniem i zdumieniem. Polak papieżem! 
Byłam już wtedy na świecie, jednak z racji dość młodego wieku (miałam wówczas całe pół roczku ;-) dość słabo pamiętam ten dzień (zdaje się, że spałam wtedy, bądź też zajęta byłam opróżnianiem butelki, z kaszką oczywiście). Ale często wyobrażam sobie, jak wspaniały to musiał być dzień, jak niesamowita wiadomość, przekazywana z ust do ust, jaka nadzieja wlana w serca ludzi, którzy tej nadziei tak bardzo potrzebowali ...
I dlatego ten Dzień Papieski na zawsze pozostanie w sercu moim i w sercach wielu ludzi, dniem szczególnym, dniem przypominającym nie tylko o świętym Polaku z Wadowic, ale również o tym, że to Boże plany mogą nas bardzo zaskakiwać, i że nie ma dla Boga nic niemożliwego ...

A z okazji Dnia Papieskiego przygotowałyśmy, wspólnie z moim przedszkolaczkiem, taki oto witrażyk:






Ten natomiast, zrobiła moja 5 -letnia córcia zupełnie sama:






Święty Janie Pawle II, wstawiaj się za małżonkami i ich rodzinami, aby były wspólnotami życia i miłości. Niech ich miłość umacniana łaską sakramentu małżeństwa będzie mocniejsza od wszelkich przeżywanych słabości i kryzysów.
Wstawiaj się za młodym pokoleniem, aby znajdowało w rodzinach mocne oparcie dla swego człowieczeństwa i jego rozwoju w prawdzie i miłości.
Święty Janie Pawle II, strzeż nasze rodziny i pozwól im doświadczać w codziennym życiu "pięknej miłości", w której obecna jest moc Chrystusa - Odkupiciela człowieka i Zbawiciela świata. Amen.



wtorek, 7 października 2014

Nasz różaniec

7 października - Matki Bożej Różańcowej
 Dziś piękne święto Matki Bożej, która przypomina o wielkiej sile modlitwy różańcowej. Przyznaję, iż nie jest to dla mnie łatwa modlitwa - tysiące spraw próbują podczas różańca zawładnąć moimi myślami. Ale staram się, próbuję, upadam i znów powstaję, i znów upadam ...

Cóż więc mogłyśmy dziś zdziałać, jak nie różaniec właśnie?
Zrobiłyśmy go z jarzębiny - produkt łatwo dostępny, i prosty w obróbce, więc nawet pięciolatek, z niewielką pomocą rodziców, bez problemu sobie poradzi z tym zadaniem. A jaka później radość i satysfakcja z modlitwy na własnoręcznie zrobionym różańcu! Od razu lepsza motywacja ;-)
A oto i nasze dzieło:

sobota, 4 października 2014

św. Franciszek odkrywany na nowo

4 październik - dzień św. Franciszka z Asyżu
Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy wyprawą do naszego kościoła parafialnego. Wyruszyliśmy w składzie: mama, dwie córeczki, dwa gryzonie :-) Ale spokojnie - to nie był nasz wymysł. Pod kościół, na zaproszenie księdza proboszcza, przybyło również wiele innych zwierzaków wraz z właścicielami (były pieski, kotki, chomiki, króliczki, no i nasze ogoniaste, rybek nie było). Zostało odprawione krótkie nabożeństwo, po czym wszystkie czworonogi (ptaszków również nie było, no chyba że wziąć pod uwagę te siedzące na drzewach) zostały obficie pokropione wodą święconą. Tak więc od dziś mamy w domu święcone szczurki!

Ponieważ moja dziatwa podczas nabożeństwa zajęta była głaskaniem własnych i cudzych Bożych stworzeń, skutkiem czego niezbyt uważnie słuchała tego, co mówił ksiądz, po powrocie do domu jeszcze raz przytoczyłam im opowiadanie o św. Franciszku i wilku z Gubbio.Pomocą była mi książeczka wydana przez Wydawnictwo Diecezjalne Sandomierz, autorstwa Ewy Stadtmuller, z ilustracjami Łukasza Zabdyra. Tekst napisany jest wierszem i opisuje wspomnianą wyżej historię, a kolorowe ilustracje skupiają wzrok dziecka. Książeczka liczy zaledwie sześć kartek, jest więc "do przyjęcia" nawet dla dziecka z dużymi trudnościami w skupieniu uwagi, a dowiadujemy się z niej o łagodności, prostocie i umiłowaniu stworzeń przez świętego Franciszka, co z pewnością przemówi do każdego dziecka i zostanie przez nie właściwie zrozumiane.


Po miłej lekturze, zabrałyśmy się z moim przedszkolakiem za radosną twórczość. Zamiar był taki, by stworzyć św. Franciszka i wilka. Ponieważ "na topie" w przedszkolu są ostatnio prace wykonywane z tekturowych rolek, sposób wykonania nie podlegał dyskusji. Prócz postaci świętego i wilka, mój pieciolatek wykonał jeszcze wiewiórkę, liska i myszkę z papieru.


A na zakończenie jeszcze tylko modlitwa do św. Franciszka, zamieszczona na okładce wspomnianej wyżej książki:

Naucz mnie święty Franciszku
jak się bez miecza zwycięża.
Naucz miłości,
która nie potrzebuje oręża.
Wlej pokój w moje serce,
a złagodnieją słowa.
Trudna jest Twoja ścieżka,
ale mnie po niej prowadź.