Bycie mamą to niesamowita przygoda. Powiem więcej: to najwspanialsza przygoda życia. To wyzwanie, z którym nie może równać się żadne inne. Wspinaczka na Mont Blanc to przyjemny spacerek w porównaniu z tym, co czeka kobietę, która właśnie otrzymała bilet wstępu do niesamowitego i jedynego w swym rodzaju "parku rozrywki" zwanego macierzyństwem.
Gdy po raz pierwszy zobaczy ona tę wymarzoną, wyśnioną, albo może całkiem nieoczekiwaną wejściówkę przyozdobioną dwiema małymi kreseczkami, w jej wyobraźni pojawiają się liczne sceny związane z byciem mamą, które to sceny miała możliwość obserwować na szklanym ekranie, podczas zakupów w sklepie, na spacerze w parku czy w czasie podróży pociągiem. I podczas gdy w "realu" kobieta ta miała jeszcze jakąkolwiek szansę na to, by posiąść w miarę prawdziwą wiedzę na temat, który obecnie interesuje ją najbardziej, to wszelkie obserwacje świata kreowanego przez media, wiedzę tę skutecznie wypaczyły.
Przykład? Pierwszy z brzegu:
Przychodzi jedna znajoma pani do drugiej znajomej pani, która to pani jest mamą małego dziecka. Panie słodko witają się w drzwiach, pani domu oczywiście w nienagannie skrojonej garsonce (bez żadnej plamy po zupce czy też śladów czekoladowych łapek), nóżkami na wysokich szpileczkach, z paznokciami nieskalanymi wydrapywaniem plasteliny z dywanu. Kamera "najeżdża" na grzecznie siedzącą na dywaniku dziewczynkę, wokół której, niby niedbale, leży kilka klocków. Dywanik czyściutki, dziewczynka ślicznie uczesana, ubrana w markowe ciuszki grzecznie mówi "dzień dobry", po czym wraca do układania wieży z kilku sztuk klocków.
No i wystarczy. Bo co sobie nasza kobieta-przyszła mama teraz myśli? Ano myśli sobie, że bycie mamą to wyłącznie słodkie uśmiechy, strojenie małej księżniczki i spokojne, niezakłócone niczym ploteczki z koleżankami, podczas gdy jej pociecha, nie absorbując uwagi mamy ani odrobinę, rozkosznie bawi się w zasięgu wzroku. I nikt nie powie naszej, nieświadomej niczego, przyszłej mamie, co tak naprawdę czeka ją już zupełnie niedługo.
Próbując przełamać więc tę wszechobecną zmowę milczenia, przedstawię teraz 10 tajnych, uporczywie ukrywanych faktów. (*)
Oto one:
1. Przygotuj się na to, ze gdy zostaniesz mamą, bardzo prędko zapomnisz, ze łazienka posiada coś takiego, jak drzwi. Początkowo sama będziesz przynosiła swój mały skarb do tego intymnego miejsca po to, by mieć go cały czas na oku, w następnym zaś etapie twój słodki skarb samodzielnie będzie tam za tobą podążał, a gdy któregoś razu zdarzy ci się zdążyć zrobić użytek z drzwi, natychmiast zaalarmuje cię o tym głośnym krzykiem i próbą wyważenia tychże drzwi.
2. Zapewne przypuszczasz, iż matki mają wbudowany czujnik, który pozwala im na natychmiastową reakcję w przypadku płaczu dziecka. I jest to prawda, lecz tylko częściowo. Otóż czujnik ten działa w taki sposób tylko na początku trudnej drogi macierzyństwa, by w kolejnym etapie zmienić się w czujnik reagujący na brak odgłosów ze strony twej pociechy, a gdy pojawia się kolejny potomek, czujnik zaczyna reagować z dodatkową mocą. Dzięki temu wiesz już doskonale, że chwile spokoju muszą zostać okupione jakąś wielką katastrofą.
3. Gdy pewnego, niezbyt pięknego dnia zdarzy ci się zachorować (tak, tak, wierz mi - matki też czasami chorują!) i jakimś niewytłumaczalnym zbiegiem okoliczności uda ci się na chwilę położyć, natychmiast zostaniesz:
a) zjedzona - jeśli twój maluch jest jeszcze małym ssakiem, natychmiast skorzysta z okazji, by przyssać się do ciebie;
b) potraktowana jak kanapa, na której można wygodnie przysiąść, a nawet się położyć;
c) twoja rozpalona gorączką głowa stanie się poligonem doświadczalnym dla przyszłego adepta sztuki fryzjerskiej (pół biedy, jeśli do stylizacji zostaną użyte przedmioty do tego przeznaczone, gorzej - jeśli odbędzie się ona przy użyciu plasteliny lub gumy do żucia);
d) prędzej czy później (ale raczej prędzej) i tak zostaniesz przywrócona do pozycji wertykalnej.
4. Słowo "mama" - z pewnością najbardziej oczekiwane przez ciebie słowo i niezaprzeczalnie jedno z najpiękniejszych słów na świecie. Bądź jednak przygotowana na to, iż może nadejść taki moment (do którego prawdopodobnie nigdy i nikomu się nie przyznasz), kiedy będziesz już miała dość słyszanego po raz pięćdziesiąty w ciągu kwadransa ( a tych kwadransów trochę się uzbiera przez lata): "Mamo, jeść! Mamo, pić! Mamo siku! Mamo kupa! Mamo jestem głodna! Mamo, boli! Mamo, daj! Mamo jeść! Mamo, chcę! Mamo, nie chcę! Mamo, jeść! Mamo, zobacz! Mamo, nie patrz! Mamo, pomóż! Mamo jeść! Mamo, ja siama! Mamo, co to? Mamo, jeść! Mamo, dlaczego? Mamo, po co? Mamo, czemu? Mamo, jeść!" itp., itd. W sprzyjających okolicznościach może to trwać całe wieki, więc nic dziwnego, że w którymś momencie poczujesz się po prostu zmęczona. Nie martw się jednak - kiedyś musi się to skończyć (a wtedy może nawet zatęsknisz za tym wiecznym "Mamo ...").
5. Być może do tej pory żyłaś w przekonaniu, że znasz się tylko na tym, czego nauczyłaś się w szkole, czy w pracy. Mam więc dla ciebie wspaniałą wiadomość - od chwili, w której zostaniesz mamą, staniesz się jednocześnie człowiekiem-orkiestrą. Będziesz pielęgnować swe maleństwo niczym wykwalifikowana pielęgniarka, farmaceutyki będziesz miała w małym paluszku niczym prawdziwy farmaceuta, będziesz nauczycielką, malarką, cyrkowym klaunem, lekarzem, piosenkarką, szefem kuchni, dietetykiem, ślusarzem (gdy przyjdzie ci wydłubywać plastelinę z zamka w drzwiach) oraz wysokiej klasy specjalistą od rachunkowości (podobno z próżnego i Salomon nie naleje, a ty przecież będziesz musiała zaspokoić potrzeby dziecka i jeszcze opłacić wszystkie rachunki).
6. Przygotuj się na to, iż od tej chwili porządek stanie się dla ciebie pojęciem względnym, a mówiąc wprost - będzie odtąd istniał jedynie w twych marzeniach. Dość szybko przekonasz się, iż ambitny plan robienia porządków wspólnie z dzieckiem jest planem zupełnie nierealnym, postanowisz więc czekać z porządkami do chwili, aż dziecko utonie w objęciach Morfeusza. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że kilka razy nawet ci się to uda, wkrótce okaże się jednak, że prac pozostawionych na tę słodką chwilę błogiego spokoju jest tak wiele, że na sprzątanie zazwyczaj zabraknie ci już czasu (lub też najzwyczajniej w świecie zaśniesz gdzieś pomiędzy kuchnią a łazienką).
Jeśli zaś jesteś posiadaczką ogródka warzywnego i/lub kwiatowego, możesz już od dziś zacząć żegnać się z równymi grządkami i rabatkami, z marchewką spokojnie osiągającą swe przepisowe wymiary, ze szczypiorkiem strzelającym dumnie w górę, z porzeczkami, które powinny być zjedzone, gdy przyozdobią się czerwonym kolorem. Przygotuj się na to, że żadna truskawka nie doczeka swego truskawkowego koloru, porzeczki znikną z krzaczka jeszcze zielone, a pietruszka posiana malutką rączką twego szkraba, będzie rosnąć wszędzie, tylko nie tam, gdzie to sobie zaplanowałaś.
7. Prawdopodobnie do tej pory świetnie orientowałaś się w bieżących sprawach politycznych. Od teraz to się zmieni. I w sumie może nawet nie wyjdziesz na tym tak najgorzej, bo nie będziesz już wprawdzie wiedziała, kto jest aktualnie Ministrem Sprawiedliwości i jaka afera polityczna jest głównym tematem Wiadomości, za to będziesz miała świetną orientację w poczynaniach świnki Peppy, będziesz wiedziała, jaką aferę rozkręcił ostatnio ciekawski George i dlaczego Franklin postąpił niezbyt ładnie i jak z tego wybrnął.
8. Zdecydowanie poprawi się twoja koordynacja wzrokowo-ruchowa. Staniesz się mistrzynią w dobieganiu do dziecka i łapaniu go w locie podczas spadania z parapetu, a gotowanie obiadu z dzieckiem na ręku i telefonem przy uchu stanie się rutyną.
9. Zawsze będziesz miała przygotowane ubranie dla dzieci, nawet kilka wersji na wypadek nagłego przejścia upału w zamieć śnieżną, natomiast fakt, że w koszuli nocnej stoisz właśnie przed drzwiami z kluczem w ręku i pięcioma minutami do odjazdu autobusu uświadomi ci dopiero zdziwione spojrzenie własnego dziecka (ew. sąsiad z oczami jak 5 złotych).
10. W okolicach obiadu (a czasami nawet podwieczorku) niejeden raz będziesz próbowała przypomnieć sobie, czy jadłaś już dziś śniadanie, czy jeszcze nie (w okolicach kolacji dojdziesz do wniosku, że szkoda zawracać sobie tym głowę i dokończysz niedojedzoną kaszkę). Ciepłe posiłki zaczniesz jadać około trzeciego roku życia dziecka (zakładając, że w międzyczasie nie pojawi się kolejne). A jeśli pozwalałaś sobie dotychczas na podjadanie słodkości lub pysznie niezdrowych fast foodów, od tej pory będziesz musiała robić to w ukryciu, bądź po prostu zrezygnować z tych szkodliwych praktyk (zdecydowanie polecam tę właśnie opcję - podjadanie w ukryciu jest operacją bezpieczną dopiero w godzinach późnowieczornych, co ma raczej zgubny wpływ na figurę).
A na zakończenie najwspanialsza wiadomość dla Ciebie, przyszła mamo:
Twoja wielka miłość do dziecka (nawet nie podejrzewasz, że można kochać aż tak mocno) sprawi, ze poradzisz sobie ze wszystkim. Owszem - będziesz miała chwile słabości i zwątpienia, jednak wystarczy jedno spojrzenie w oczy twego dziecka, jego szczery uśmiech i łapki otulone wokół twej szyi (nawet, jeśli będą nieco klejące), by wszelkie zwątpienie odeszło w zapomnienie, a każda przeszkoda stała się okazją do uświadomienia sobie, że nie masz pojęcia, jak mogłaś do tej pory żyć bez tej małej kruszynki obok ciebie.
* Powyższe punkty mogą nie mieć zastosowania w przypadku, gdy dysponujesz osobistym asystentem w postaci teściowej, mamy, siostry, bądź męża (co się podobno niekiedy zdarza w przyrodzie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz