Jakiś czas temu, gdy zarówno Anię, jak i Zosię dopadło zapalenie oskrzeli, a co za tym idzie - ogromna nuda i wielkie pragnienie zabaw z mamą, w przypływie entuzjazmu stworzyłyśmy mini-kuchenkę. Nie zwala ona z nóg, gdyż powstała ze starego pudła znalezionego na strychu, papieru i nakrętek, ale moje dzieci nie są bardzo wymagające i kuchenkę zaanektowały z radością (podstawową jej zaletą było to, że od pomysłu do wykonania upłynęło jakieś 15 minut;-).
Przy tej okazji wyszło jednak na jaw, iż oprócz kilku drewnianych owoców, malutkiej patelni i maciupeńkiego dzbanuszka, nie mamy właściwie nic, co można by na tejże kuchence przyrządzić, jak i niczego, w czym można by gotować. Wtedy to przypomniałam sobie, że mam przecież kilka arkuszy filcu, który gdzieś leży i czeka na zagospodarowanie. Poszły więc w ruch nożyczki, igły i nitki, i tak oto powstało filcowe jedzonko: marchewki, truskawki, kanapki z żółtym serkiem, pomidorkiem i ogórkiem, jajko sadzone, cytryna, czereśnie, śliwka, arbuz i czekolada, oraz garnek z pokrywką i kubeczek.
Okazało się też, że bawić się można na różne sposoby ;-)